Lady_Lauran |
Wysłany: Sob 16:33, 05 Sty 2008 Temat postu: Shannon - Dziewica z Zielonej Wyspy |
|
Imię: Shannon
Nazwisko: O'Brien
Przydomek: Red, Ruda
Pochodzenie: Irlandia
Pieniądze: 3000$
Wygląd: Na widok masy rudych włosów opadających na ogromne, zielone oczy w kształcie migdałów i bujnych, zmysłowych kształtów mężczyznom wysychały wargi. Jej skóra przypominała kość słoniową w kremowym odcieniu, zgrabny nos nad pełnymi wargami dopełniał obrazu. A kiedy się uśmiechała... Był to kpiący uśmiech kobiety, która wie, jak działa na mężczyzn, ale wcale jej to nie obchodzi.
Historia - Córka Irlandzkich emigrantów. Właśnie temu dziedzictwu zawdzięcza swój znienawidzony czasem kolor włosów i jasna cerę. Jej ojciec, Patryk O’Brian przybył do Ameryki ,,za chlebem”, jak wiele mężczyzn z Zielonej Wyspy w tamtym czasie. Powiodło mu się na tyle, ze sprowadził do siebie resztę swej rodziny. Shannon nie pamięta zbytnio podróży przez ocean. Była wtedy za mała, ale matka jej twierdzi, że nie bała się oceanu i śmiało rzucała wyzwanie falom. Zawsze gdy słuchała tej opowieści czuła szczególną więź z morzem i marzyła czasem o karierze pirata jak za czasów królowej Elżbiety. Jej ojciec zdobył majątek ciężką pracą. Udało mu się wybić i prowadził sklep z bronią. Dwóch starszych braci - Sean i Roderick zaciągnęło się do wojska, a najstarszy , Patryk został prawnikiem z widokami na przyszłość w pewnej niewielkiej firmie. Dziewczyna została oddana na pensję panny Martin, gdzie była przygotowywana do dobrego wyjścia za mąż. O czym to nie myślała zbyt dobrze. Wręcz z nienawiścią. Nauka obcych języków, gotowana, tańców i algebry nie zaspokajało jej ambicji. Ani mąż i gromadka roześmianych dzieci.. Po ukończeniu szkoły ubłagała u rodziców ukończenie kursu dziennikarstwa na Uniwersytecie Bostońskim. Miał to być jej prezent na urodzin. Shannon była ich jedyną córką i nie lubili jej odmawiać czegokolwiek. Miało to mały związek z jej wielodniowymi dąsami. Na uniwersytecie poznała inny świat. Odkryto, że ma talent recytatorski i niezły głos. Mogłaby zostać aktorką, gdyby nie to, ze dla jej rodziców nie było to zajęcie dla panny z dobrego domu. Jakby nie pamiętali, ze matka pracowała za młodu jako pokojówka u ,,państwa” a ojciec był zwykłym rolnikiem. Kiedy zaaranżowano jej małżeństwo z jedną z ,,dobrych partii” w mieście, czyli zbliżającego się do pięćdziesiątki wdowca z trójka małych dzieci, dziewczyna się zbuntowała. Nie pomogły jej łzy ani zaklęcia. W tym rodzice nie mieli zamiaru jej ulec w tej sprawie. Shannon udawała pogodzoną z losem, tak naprawdę snując plany ucieczki.. Z uśmiechem przyjmowała podarunki ,,narzeczonego” i odkładała je na dno szafy. Biżuteria miała sponsorować jej plany. Na dzień przed ślubem rozkazała zanieść swe kufry do przechowalni bagaży na stacji. Nie wzbudziło to podejrzeń, ponieważ państwo młodzi mieli od razu po weselu pojechać w podróż poślubną. Tego samego dnia spieniężyła biżuterię, zarówno dary od narzeczonego jak i od rodziców i co wartościowsze prezenty, które przysłało z wyprzedzeniem bostońskie towarzystwo. Bez mrugnięcia okiem poprosiła ojca a potem matkę o pieniądze "drobne” wydatki podczas podróży, jak i na kilka niezbędnych przed ślubem zakupów. W nocy opuściła się na sznurze splecionym z prześcieradeł na ulicę i pobiegła na stację kolejową.
W Chicago zaczepiła się w gazecie "Tribune' , gdzie prowadzi rubrykę towarzyską. Mieszka w kamienicy w apartamencie na Maurer Street.
Shannon |
|