www.thestardust.fora.pl
Forum baru Star Dust
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.thestardust.fora.pl Strona Główna
->
Postaci
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Gra
----------------
Zasady
Postaci
Sugestie
Logi
Ogłoszenia
Mafie
Dzielnica Stanton
----------------
Bar Star Dust
Sklep z bronią O'harry
Motel Last Night
Szpital St. Patrick
Posterunek policji
Stacja benzynowa/mechanik
Port
Biuro lichwiarza
Ogólne
----------------
Muzyka
Linki
Offtopic
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Tom Vinetti
Wysłany: Czw 0:56, 31 Sty 2008
Temat postu: Tom Vinetti
Imię: Thomas Luciano
Nazwisko: Vinetti
Rok urodzenia: 1908 (23 lata)
Pochodzenie: Włochy, Sycylia
Grupa: Mafia, Rodzina Vitelli
Pieniądze:
200$
Ekwipunek:
-Colt M1911 [magazynek: 7nab/4mag]
Historia:
Pamiętam tą straszną burzę. Deszcz ciskał grubymi kroplami o okiennice mojego pokoju. Na zewnątrz, targane wiatrem drzewa wydawały z siebie okropne dźwięki. Oto nadszedł mój ostatni dzień pobytu w klasztorze. Siostra Maria przez cały wieczór błagała pastora by pozwolił mi zostać dłużej, jednak na nic podobnego się nie zgodził. Nazajutrz odszukałem Tony'ego, mojego starszego kolegę z wagarów i zabrałem się z nim do Letto, rolniczej wioski pod Palermo. Podróż była najpiękniejszą rzeczą jaką dane mi było przeżyć na Sycylii. Zdawałoby się, że drzewa specjalnie zrzucają swoje jesienne liście pod koła ciężarówki. Jechaliśmy tunelem łysiejących gałęzi, a ja nie znajdywałem słów by to opisać. Nadal nie znajduję. Wszystkie krajobrazy, które mijaliśmy wyglądały na pozbawione przeszłości. Zupełnie tak, jakby czas dla nich zatrzymał się w miejscu. Praca na farmie była ciężka, ale nie narzekałem. Co tydzień dawano mi pare lirów, bym mógł sobie kupić bohen chleba i jak dobrze pójdzie trochę sera.
Tygodnie ciągnęły się mozolnie, jeden za drugim. W dzień pracowałem na polu, wieczorami chodziłem po ulicach z pustym brzuchem. Jakaś nadprzyrodzona siła przyciągała mnie do brudnych chodników i obdrapanych zaułków. Wciąż wracałem i wracałem patrząc często jak ludzie beztrosko rozmawiają, śmieją się i kupują co tylko zapragną. Czułem wtedy, że i mi przyjdzie kiedyś tak żyć jeśli wezmę sprawy w swoje ręce.
Latem 1922 roku, w jeden z tych ciepłych, czerwcowych wieczorów natknąłem się na paru chłopaków z bandy Julian'a Matoss'a. Byli to najwięksi chuligani w mieście. Widywało się ich to tu, to tam jak przewracają stragany czy biegną środkiem ulicy krzycząc bez celu. Bardzo chciałem wtedy być razem z nimi.
Pierwszym, który wyciągnął do mnie dłoń był Martinio Luaves. Podobnie jak ja pochodził z Bellatracia i nie znał daty swoich urodzin. Szybko porzuciłem farmę. Jego koledzy pomogli mi znaleźć miejsce do spania w opuszczonej szopie na północy miasta. Tak stałem się członkiem bandy. Wykonywaliśmy dla Matoss'a drobne zlecenia. W zasadzie wszystko co się dało. Zadania bywały trudne i ciężkie do przełknięcia, ale płacił znacznie więcej niż dostawałem dotychczas. Po niespełna dwóch latach poraz pierwszy zobaczyłem Roberta Finelli, Dona okolicznej mafii, o której tyle się wtedy słyszało. Nie wiem co sprawiło, że odezwał się akurat do mnie. Długo rozmawialiśmy, a następnego dnia zabrał mnie z ulicy i oddał niewielki pokój w swojej posiadłości. Wiele myśli przechodziło mi przez głowę. Nie rozumiałem tej bezinteresownej chęci pomocy. Dużo czytałem. Szczególnie podobały mi się powieści Ernesta Hemmingwaya i Aleksandra Dumasa. Były dla mnie całym światem. Dzięki nim dowiedziałem się, że gdzieś daleko stąd, poza brzegami biednej Sycylii potrafi być lepiej. Niezgłębiony kontynent po drugiej stronie oceanu, gdzie ludzie opływają w luksusach.
Przeraził mnie szum błękitnego bezkresu, który uderzył mnie w porcie, jesienią 1928 roku . Dona Finelliego zabito gdy robił zakupy. Był najlepszym przykładem tego, do czego potrafi doprowadzić przesadna dobroć. Wtedy poraz pierwszy naprawdę poczułem żal. Po śmierci jedynej bliskiej osoby, nie pozostało mi nic innego jak kupić bilet na amerykański statek płynący do Nowego Jorku. Stać mnie było na podróż tylko w jedną stronę, ale z perspektywy tamtych lat powrót i tak nie miał najmniejszego sensu.
Pamiętam strach i niepewność pętającą mi nogi gdy wchodziłem na pokład . Potężny, stalowy okręt. Nie umiałem tego porównać do żadnej innej budowli. Coś tak wielkiego poprostu odebrało mi mowę.
Do portu zawinęliśmy w południe. Nigdy jeszcze nie widziałem tylu ludzi zebranych w jednym miejscu. Przy zejściu na ląd zaczepił mnie jeden z koników rodziny Strozzich . Oferował pracę i kwaterunek, a przede wszystkim przyznanie obywatelstwa. Nie mając za dużego wyboru zgodziłem się. Przydzielono mi pokój nad hotelem "Blue Velvett". Był to niewielki burdel prowadzony przez Almę Rose. Moją pracę stanowiło pilnowanie wolnej przestrzeni kilku dziewczyn.
To była ponura, Nowojorska dzielnica pełna zapitych robotników, którzy oddali by wszystko za chociaż jedną noc z tymi dziwkami. Miałem więc pełne ręce roboty. Cieszę się, że po trzech latach wreszcie stąd wyjeżdżam. Powiedziano mi, że syn ojca rodziny Vitelli, Michael ma coś dla mnie w Chicago. Samochód będzie na mnie czekał nazajutrz...
Wygląd:
Młody mężczyzna o przeciętnym wzroście i zdrowej sylwetce, noszący się zazwyczaj schludnie, ogolony z zaczesanymi do tyłu, ciemnymi włosami. Jego ubranie stanowi najczęściej garnitur.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 phpBB Group
Chronicles phpBB2 theme by
Jakob Persson
(
http://www.eddingschronicles.com
). Stone textures by
Patty Herford
.
Regulamin